Wilczy pakt - De La Cruz Melissa
„Świat dobiegał końca. Świat stał w płomieniach. Nigdy jeszcze nie widział czegoś tak jasnego.”

 

Książkę przeczytałam już w dniu jej premiery na naszym rynku (tj. 6 luty 2013), ale dopiero teraz zebrałam się na napisanie recenzji. Może odrobinę z tym zwlekałam, ale jeszcze wtedy mój mózg (a raczej jego resztki) nie próbował ze mną współpracować. Jesteśmy w fazie negocjacji, ale to nie o mnie ma być mowa, tylko o książce.
Na samym początku nie było wiadomo, czy będzie wydana w wersji papierowej. Czytając to na blogu poświęconym tej serii byłam nieco zasmucona. Odkąd usłyszałam o tym, że autorka napisała oddzielną część o przygodach wampirzycy, której życie w tamtej sferze nie było tak idealne jak ona chciała. Później jednak wydawnictwo Jaguar zmieniło zdanie i dzisiaj można rozkoszować się wydaną pozycją.
 

„Pozwolił Ahramin żyć, decydując się tym samym na największe poświęcenie. Był gotów zginąć, wolał to, niż zabić ją.”

 

Wracamy ponownie do świata nowojorskich wampirów, a dokładnie do życia jednego z nich. „Wilczy Pakt” skupia naszą uwagę na Bliss Llewellyn, która jako śmiertelniczka, próbuje wypełnić wolę swojej matki. Pomaga jej w tym Pistis Sofia, Obserwatorka, a zarazem również była wampirzyca. We dwie wyruszają w podróż w poszukiwaniu Ogarów Piekieł. Muszą je przekonać, by te stanęły w ostatecznej bitwie po stronie Błękitnokrwistych.  Nie jest to jednak łatwe zadanie, gdyż los stawia na drodze Bliss jednego z buntowników Piekła.
Lawson nie potrafi się pogodzić z utratą ukochanej. Przez to staje się bardziej nieufny wobec wszystkich, a rudowłosą dziewczynę traktuje praktycznie jak wroga.
Z czasem jednak podobne doświadczenia przełamują barierę i młodzi stają się sobie coraz bliżsi. Ogary Piekieł jednak nie przestają szukać uciekiniera. Pan Lawsona planuję zemstę, która może się odbić nie tylko w przyszłości, ale może również zniszczyć przeszłość, którą dotąd wszyscy znali.
Czy Lawson i Bliss zdołają pokonać wszystkie przeszkody, które los stawia na ich drodze? Co zrobi chłopak, gdy się dowie, kim tak naprawdę jest dziewczyna, która na nowo zmusiła jego serce do działania? Czy zdoła jej ponownie zaufać i sprowadzić swoich braci na stronę Błękitnokrwistych?
Przygodę z Błękitnokrwistymi rozpoczęłam od przeczytania „Maskarady”. Cieszę się, że mój wybór padł od razu na drugą część, bo gdybym zaczęła od „Błękitnokrwistych” to inaczej by się skończyła fascynacja tą serią.
Melissa De La Cruz rozkręca się z każdą wydawaną książką. W jej powieściach nie ma miejsca na nudę. Nie pozwalają nam na to powalające na kolana dialogi, lekkość pióra, którym się posługuje autorka. Ponadto miejsca akcji są tak realistycznie opisane, że ma się wrażenie, że stoimy niedaleko bohaterów i przyglądamy się temu wszystkiemu.
Narracja, tak jak we wcześniejszych tomach, jest prowadzona w trzeciej osobie. Z jej pomocą przyglądamy się dwóm głównym postaciom.
Postać Lawsona wniosła wiele nowych faktów do świata Błękitnokrwistych. Pozwala nam to na zapoznanie się z prawdziwym życiem szczeniąt, które są przygotowywane do pozostania jednym z Ogarów Piekieł. Potrafiący postawić na swoim wykazał się odwagą, a zarazem dobrocią serca, gdy wyprowadzał swoich braci na powierzchnię. Zachował się jak prawdziwy samiec alfa. Można go było poznać również z drugiej strony, kiedy musiał się pogodzić z utratą bliskiej swemu sercu osoby. Tęsknota wyzwalała w nim emocje, które były dla niego całkowicie obce. Z czasem jednak powrócił do swojej starej skóry.
Bliss mimo tego, że straciła część siebie, udowodniła, że nie ważne jakiego stopnia jesteśmy, by osiągać swój sukces. Metodą prób i błędów dążyła do wyznaczonego celu. Wrażliwa dziewczyna, przy której ma się ochotę podejść i się ją przytulić, szepcząc, że wszystko będzie w porządku.
Okładka jest utrzymywana w tym samym klimacie jak w poprzednich pozycjach. Zmienił się jednak szczegół polegający na wyborze bohaterki. To kolejny atut tej części. Mroczną okładkę zdobi rudowłosa dziewczyna ucharakteryzowana pod Bliss. Zastanawiam się jednak, czy ona nie powinna mieć kręconych włosów. Reszta jest w całkowitym porządku, lecz ten szczegół nie daje mi spokoju.
W rogach kartek możemy odnaleźć zdobienie, które przedstawia nam wyłaniającego się z mroku wilka. Wraz z kremową konsystencją papieru daje to wyśmienity efekt, dzięki czemu oczy nie męczą się w trakcie czytania. Rozmiar czcionki jest w sam raz, tak więc można się oddać płynnemu i przyjemnemu pochłanianiu stron.

 

„- Apatia to rękawica, w którą otula swe łapska zło – mruknęła Jane pod nosem.

 Bliss zmarszczyła brwi.

- Co to? Szekspir?

- Nie. Ten cytat znalazłam kiedyś w Internecie […]”

 

„Wilczy Pakt” to przede wszystkim uzupełnienie luk z wcześniejszych tomów. Poznając mroczną historię życia przyszłych Ogarów możemy śmiało zrobić krok do przodu i bez problemu sięgnąć po „Bramy Raju”. Bez przeczytania tej pozycji być może będziemy się zastanawiać, dlaczego u Bliss jest tak, a nie inaczej.
Melissa De La Cruz przeszła samą siebie. Trochę mi szkoda, że ta historia już się kończy.
 
Autor: Melissa De La Cruz
Tytuł: „Wilczy Pakt”
Oryginalny tytuł: „Wolf Pact”
Przekład: Grzegorz Komerski
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 268 + 3 strony reklam książek
Moja ocena: 8/10
Źródło materiału: http://recenzentka-eurydyka.blogspot.com/2013/02/melissa-de-la-cruz-wilczy-pakt.html