Dwa wybory

Dwa wybory - Dianne Wolfer
Nasze życie płynie do przodu idealnym szlakiem, który sami tworzymy każdej sekundy, minuty, godziny. Nie martwimy się o kolejne jutro, wiedząc, że nie może nas spotkać coś przykrego, coś, czego nie przewidzieliśmy. Toniemy w swych marzeniach, realizujemy cele krok po kroku, lecz nagle wszystko staje w miejscu. 
     Odrywają nam się stopy od ziemi i szybujemy ku niebu, oderwani od swojej ścieżki. Nasze jutro staje pod znakiem zapytania, gdyż tak naprawdę nic nie może być idealne, każda czynność niesie w sobie maleńką skazę, która niewidoczna w pierwszych latach może okazać się wielką wyrwą w dorosłym życiu. Przeszkoda zasłania nam oczy, dopóki nie odkryjemy wyjścia z tej sytuacji. Wtedy mamy wybór - poddać się i odejść z podkulonym ogonem albo walczyć zawzięcie i powrócić do realizacji planów. Ale gdyby tak przewidzieć, co się stanie zaraz po akceptacji swojej decyzji? Jakby nasze Ja miało dwa oblicza, takie przeciwieństwa samego siebie?
     Elisabeth musi podjąć bardzo trudną decyzję. Ma siedemnaście lat i właśnie się dowiedziała, że jest w ciąży. Zagubiona, niepewna siebie, czuje, jakby żyły w niej dwie dziewczyny - Libby, skłonna poświęcić marzenia, aby urodzić dziecko, i Beth, dla której najważniejsza jest wolność.
     Obie połówki Elisabeth przeżywają dramatyczne chwile. Libby zastanawia się, czy zostać matką - samotną matką, bo nie kocha swojego niedojrzałego chłopaka. Beth bije się z myślami, rozważając aborcje.
 
„Każdy wybór zmienia świat.”
 
     Oto kolejna książka z serii „Zbliżenia”, którą dane mi było przeczytać. Ponownie powróciłam do świata, gdzie bohaterzy zmagają się z problemami życiowymi. Tym razem głównym tematem była ciąża i dwie drogi - pozostawienie przy życiu płodu i urodzenie dziecka lub pozbycie się „problemu” i poddanie się aborcji.
     Sama „aborcja” to temat tabu, który lepiej nie poruszać w otoczeniu ludzi bardzo wierzących. Niestety nie da się ominąć tego wszystkiego, gdyż coraz częściej można usłyszeć, że ktoś usunął ciążę, bo... (w miejsce kropek można wpisać cokolwiek). Powodów jest wiele, bo każdy potrafi wynaleźć jakąś wymówkę. Innym idzie to gładko, innym z trudem, lecz sytuacja zmusza ich do wysilenia się na jakieś kłamstwo. Czasami jednak jest ona konieczna, ale czy na pewno?
 
     Autorka wykonała zabieg „dwubiegunowości”, który na samym początku może nieco zdezorientować czytelnika. Dopiero po pięciu rozdziałach mój mózg zrozumiał na czym polega ta zabawa, krzyknął „Eureka!” i bez reszty mogłam oddać się lekturze.
     Język, jakim posługiwała się pani Wolfer nie jest na tyle ciężki, byśmy nie mogli rozkoszować się lekturą. Nie znajdziemy tutaj archaizmów, ale także nie ma tutaj wulgaryzmów, więc to kolejny plus. 
Autorka ma lekkie pióro, przyjemne dla oka opisy sytuacji nieprzekraczające normy, dialogi bohaterów, które nie wydają się naciągane niczym skarpetki z rana na nasze stopy. Jedyny minus to ten, o którym wspominałam na samym początku, czyli ta „dwubiegunowość”. Na pewno większość od razu zrozumie, jaki zabieg tutaj wykorzystano, lecz pewnie resztę oświeci dopiero po jakimś czasie. Tak jak i mnie.
     Narracja jest prowadzona w trzeciej formie liczby pojedynczej i na zmianę opisuje losy Libby i Beth, które są swoimi totalnymi przeciwieństwami w ciele siedemnastoletniej Elisabeth. Są one jak oddzielne organizmy, więc nie znajdziemy tutaj czegoś takiego, jak Libby strofuje Beth i odwrotnie. Jeden rozdział poświęcony dla przyszłej matki, drugi dla nastoletniej morderczyni. I tak w koło.
     Wraz z Libby przeżywamy pierwsze momenty ciąży, jesteśmy z nią w najgorszych chwilach, jak i tych dla niej szczęśliwych. Możemy wczuć się w nastolatkę, która jest wierna swojej religii i porzuca swoje marzenia na rzecz niewinnej istoty, która w niej dojrzewa i wkrótce odmieni jej życie o sto osiemdziesiąt stopni.
     Natomiast z Beth poznajemy świat, w którym liczy się kariera, więc nie ma teraz miejsca dla noworodka, który tylko płacze, brudzi pieluchy i ciągle jest głodny. Podejmuje ona radykalną decyzję i poddaje się aborcji. Możemy obserwować jej życie po zabiegu i wraz z nią uczyć się na nowo funkcjonować w otoczeniu, wraz z myślą, że jest się morderczynią.
     Mamy również tu wtrącenia osób trzecich, lecz ich postrzeganie świata również wzbogaca lekturę i możemy zrozumieć zachowanie bohatera, zanim ocenimy go pochopnie.
 
     Nie mogę określić, czy lubiłam którąś z osobowości Elisabeth. Tolerowałam obydwie, lecz żadną z nich nie określiłabym książką koleżanką. Wydaje mi się jednak, że to Libby była dojrzalsza od Beth, gdyż zdecydowała się urodzenie dziecka. Nie popieram oczywiście rodzenia dzieci w nastoletnim wieku, ale jakbym miała wybierać między macierzyństwem a aborcją to wybieram macierzyństwo. Dziecko nikomu nie wyrządziło krzywdy, by je zabijać. 
     Obydwie jednak musiały stać się odpowiedzialne za swoje czyny. Z dnia na dzień stały się dojrzalsze i każda z nich przeszła wielką przemianę w życiu. Nie musiały jednak walczyć same. Miały koło siebie najlepsze przyjaciółki, a każdy następny dzień niósł coś nowego do ich przyszłości. Każde poznanie nowej osoby nie było przypadkowe, każdy czyn miał swój cel.
 
     Podsumowując:
     „Dwa wybory” Dianne Wolfer to wzruszająca historia, która pokazuje nam, że nie ważne jaki obierzemy kierunek to i tak możemy napotkać na swej drodze problemy, z którymi trzeba walczyć. Odważnie ukazana rzeczywistość daje wiele do myślenia i zachęca do pozostania sobą, choćby napierało  na nas otoczenie. Musimy się dobrze czuć we własnej skórze, a nie być czyimś bezmyślnym klonem.
 
Tytuł: „Dwa wybory”
Oryginalny tytuł: „Choises”
Autor: Dianne Wolfer
Tłumaczenie: Edyta Skrobiszewska
Seria: „Zbliżenia”
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 280
Moja ocena: 7,5/10